Kolekcja Macieja Zienia - wiosna lato 2010

Scena Teatru Wielkiego stała się wczoraj najsławniejszym wybiegiem w Polsce

Za co kobiety kochają Zienia ? Przede wszystkim za świetnie wyuczony koktajlowy charakter sukienek wieczorowych i spojrzenie na kobietę taką, jaką sama chciałaby siebie widzieć. I tym razem projektant pozostał w naturalnej dla siebie konwencji. Wiosenno-letnia kolekcja oczekiwana z wielką niecierpliwością zadebiutowała przed tysiącem widzów pokazu. Były pióra, satynowe materiały, miękko opływające sylwetkę muśliny i dużo błysku. Co poza tym? Lekki niedosyt.

Pokaz Macieja Zienia - wiosna lato 2010

Pierwsza część kolekcji trochę zaniepokoiła. Kreacje brzmiały echem najpopularniejszych, trochę już opatrzonych tendencji: na scenie pojawiły się krótkie sukienki o wszechobecnych w mijającym już sezonie fasonach, eleganckie spodnie o zwężanych nogawkach, poszerzane ramiona, kilka zmaskulinizowanych marynarek, połysk i kolory w stylu lat 80 - fuksja oraz kobaltowy niebieski.

Projektant nie zawiódł, ale także nie zaskoczył niczym nowym. Kolekcja trzymała się bezpiecznych i jednocześnie niestety wtórnych chwytów, które choć często miłe dla oka, są nam też dobrze znane. I to nie tylko z poprzednich pokazów Zienia .

Nie można jednak powiedzieć, że było miernie i nie na temat. Niedoskonałości pierwszej linii z nawiązką wynagrodziła druga. To właśnie z niej biła zmysłowość , którą projektant potrafi utrwalić jak mało kto. Kilka sukienek zaparło dech w piersiach konstrukcją i fasonem - materiały w powłóczystych zwiewnych kreacjach pracowały w pełnej harmonii z kobiecym ciałem, a asymetryczne dekolty, odsłonięte ramiona i plecy podsycały uwodzicielski charakter projektów. Powiało więc klimatem boskiej Marchesy (modelki przez moment były też tak samo statyczne jak na wyjątkowych pokazach brytyjsko-amerykańskiej marki).

Mimo wielu detali, Zień potrafił nad nimi zapanować i utrzymać eteryczność większości strojów. Pomogły w tym kolory: wietrzne szarości, chmurne błękity i beże w odcieniu nude (jak u Gianfranco Ferre ).

Z całej kolekcji wyłoniły się dwie postaci wykreowane przez projektanta. Pierwsza to silna, mocna kobieta, chcąca być ciągle w centrum uwagi i śledząca bieżące trendy, druga to zmysłowa heroina w romantycznym anturażu.

Pokaz zwieńczył trzeci portret - tradycyjnie już dedykowany pannie młodej. I tu brawa za wykorzystanie teatralnej techniki, z której potencjału ze względu na miejsce po prostu nie można było zmarnować. Modelki posągowo stojące i siedzące na instalacji za pomocą scenicznego podnośnika wyłoniły się spod sceny, co wyglądało jak początek aktu dramatu antycznego lub sceneria ze zdjęcia rodem z kampanii w Vogue. Teatralność potęgowała dodatkowo muzyka skomponowana przez Antoniego Komasę-Łazarkiewicza (wykonywana na żywo) i wokal żony kompozytora - Marysi Komasy-Łazarkiewicz .

Suknie ślubne Zień utrzymał w tradycyjnej bieli niekiedy łamanej czarnym akcentem. Zdecydowanie ciekawa była natomiast różnorodność fasonów, której nie osiągnąłby niedoświadczony projektant. Trzeba więc przyznać, że choć Zień jest przede wszystkim artystą, to po prostu dobrze zna się na swoim rzemiośle.

W Groszkach pojawiła się właśnie największa w sieci galeria z pokazu!

Więcej o Macieju Zieniu

Czytaj w Znam.to: Retro ślicznotka na większy biust

Więcej o:
Copyright © Agora SA