Patent na brwi

Nieuporządkowane i zaniedbane brwi - źle. Za mocno wyskubane - też niedobrze. Jak zanleźć złoty środek?

Misia Rysia z serwisu znam.to twierdzi, że już go ma. Przeczytajcie jej recenzję o kosmetyku Smashbox Brow Tech.

Nie byłam jak dotąd zwolenniczką nadmiernych kombinacji z brwiami - zbyt silnie miałam w pamięci obraz bohaterki jednego z oglądanych pasjami w dzieciństwie sensacyjnego serialu pod uroczo staromodnie dziś brzmiącym tytułem 'Dempsey i Makepeace na tropie'. Nigdy nie pamiętałam, które z bohaterów było Dempsey a które Makepeace, ale cienkie, wyskubane brewki bohaterki, uniesione w regularne półkola przerażały mnie podówczas bardziej niż gdybym dzisiaj zobaczyła widmo z The Ring w lodówce. Własne brwi przyszło mi oczywiście w odpowiednim czasie depilować, ale wykazywałam przy tym daleko idącą, rzekłabym, wstrzemięźliwość.

Depilacja nadała brwiom miły oku kształt - marzenie jednak o równych, nieprzerzedzonych, nieczochrających się, jaskółczych skrzydłach, ktróre nadają spojrzeniom gazetowych diw tyleż urody, co charakteru, pozostawało niedosiężne. Próbowałam wprawdzie nie raz i nie dwa znanych sposóbów kolorówkowego upiększenia brwi - ołówki, które miały być miękkie, aksamitne i - co najważniejsze - nadające naturalny wygląd tudzież cienie (zagęszczające, porządkujące) w moich rękach stawały się bronią masowej zagłady. Byłam Adamem Słodowym samooszpecenia - za porządną gotówkę zresztą. Cienie się osypywały i notorycznie rozcierałam je lekkomyślnie pocierając twarz (korzystając z okazji jeszcze raz dziękuję tej miłej pani z autobusu, która zwróciła mi kiedyś uwagę na sadzę na mym czole), zaś po tym, co zobaczyłam w świetle dziennym na swej twarzy po użyciu (górnopółkowych) kredek do brwi, cisną mi się na usta słowa, o których istnieniu nie miałam pojęcia - w każdym razie makijaż Patricka Swayze w 'Priscilly, królowej pustyni' to przy moim malunku szczyt naturalności.

Omijałam zatem bez emocji również paletki i tzw. lekkie woski porządkujące brwi - przyszło mi się z nimi jednak przeprosić po tym, jak dałam się zwabić do jednego z Brow-barów. Konsultantka zrobiła z tą częścią mojego uwłosienia coś, co faktycznie widywałam dotąd w marzeniach i na photoshopowanych zdjęciach - byłam zachwycona efektem jej pracy. W celu uzyskania podobnego kształtu brwi, polecono mi aplikować m.in. mały, nierzucający się w oczy przepychem, zestaw Smashboxa . Brow-tech miał według konsultantki być łatwy w obsłudze i przede wszystkim bezpieczny w codziennym używaniu. Polecony zestaw zatem kupiłam - pragnienie zobaczenia jaskółek, naturalnie kruczoczarnych, idealnie uniesionych i nienadmiernie wyskubanych było mocniejsze niż moje niemal stuprocentowe wówczas przekonanie, że sama sobie mogę tym zrobić tylko krzywdę. Okazało się jednak, że albo miałam zaniżoną samoocenę, albo zestaw Smashboxa faktycznie nadaje się nawet dla opornych.

Produkt składa się z dwóch preparatów umieszczonych w małym, poręcznym pudełku. Osobno trzeba kupić do nich pędzelek - najlepiej sprawdza się płaski ze skośne ściętym włosiem (za niedobór akcesoriów przy tej cenie daję mały minus). Brow-tech występuje w kilku odcieniach - ja wybrałam najciemniejszy odcień pudru (Brunette). Puder jest ekstremalnie delikatny i lekki, a przy tym bardzo bogaty w pigment. Już dosłownie odrobina pyłu wystarcza by umalować oba łuki. Ultralekka struktura nie skutkuje jednak nietrwałością - puder nawet nie utrwalony woskiem utrzymywał się w stanie idealnym aż do wieczornego demakijażu. Cień się nie osypuje, znakomicie stapia się ze skórą, nie oddziela się od włosków - co daje w sumie niezwykle naturalny efekt własnych pięknych, a nie namalowanych brwi.

Wosk porządkuje włoski (u mnie sprawdza się tym bardziej, że mam długie i gdzieniegdzie nikczemnie a niespodziewanie sterczące) , utrzymuje puder w ryzach i nadaje brwiom naturalny, zdrowy połysk. Zawiera - jak twierdzi producent - również substancje odbudowujące strukturę włosa i działa również jak odżywka.

Oba preparaty - i puder i wosk - bardzo łatwo nanieść, moim zdaniem - również niewprawną dłonią. Podobnie równie łatwo je zmyć mleczkiem czy pianką do zwykłego demakijażu. Jeśli miałabym doszukiwać się wad tego kosmetyku , to ewentualną niedogodnością jest to, że puder wystarczy mi chyba na jakieś dziewiętnaście lat, zaś w porównaniu z jego wydajnością wosk zużywa się znacznie szybciej (wykorzystałam ok. 1/5 objętości przez miesiąc).

Uzależniłam się od tego małego pudełeczka - dobrze skrojone brwi nie tylko nadały charakteru moim rysom (o urodzie z wrodzonej skromności nie wspomnę), ale także odmłodziły twarz. Podniesiony łuk brwiowy w mojej opinii działa jak optyczny lifting - podkreślone mocniej ale naturalnie oko jest młodsze, spojrzenie głębsze. To mi się podoba.

Zalety:

gwarancja naturalnego efektu

łatwość wykonania makijażu

trwałość rysunku

wartości odżywcze

Wady:

brak pędzelka

nierównomierna wydajność preparatów

Cena: 93 zł

Misia Rysia

Więcej o:
Copyright © Agora SA