Kadziewicz show

Beatlesi mieli Johna Lennona, Queen - Freddiego Mercury'ego, Rolling Stones - Micka Jaggera. Kontrowersyjni i barwni frontmeni. Polska reprezetacja siatkarska ma swojego Łukasza Kadziewicza.

Kiedy w 1998 r. Polska debiutowała w Lidze Światowej, 18-latek z Nowego Miasta myślał, jak dostać się do profesjonalnej drużyny ligowej z Olsztyna. Występy w kadrze nie były mu w głowie. Przez blisko 10 lat LŚ zyskała renomę najważniejszych komercyjnych imprez globu, a Łukasz Kadziewicz - teraz wice mistrz świata - jest jedną z jej wizytówek. Prawdopodobnie to on rozda najwięcej autografów, zrobi sobie najwięcej zdjęć z kibicami, udzieli najwięcej wywiadów. Ale czy to kryształowa postać?

polscy siatkarze

Meble z okna

Sam o sobie nie powie nic lub co najwyżej niewiele. Wiadomo, że 27-letni siatkarz Jastrzębskiego Węgla mieszka teraz w Żorach, ma żonę Kamilę i roczną córkę Amelię. Akurat o córce wiadomo najwięcej, bo jej imię wytatuował sobie na ręku, jej też dedykuje największe sukcesy. Kadziewicz domator? Kto to słyszy, śmie je się pod nosem. Lubi błyszczeć, zawsze na czele grupy, przede wszystkim reprezentacji Polski. - Jest kilku liderów kadry, ale Łukasz jest jednym z wyraźniejszych - mówi Krzysztof Ignaczak, libero reprezentacji Polski. Środkowy bloku z Jastrzębia zawsze chciał być przywódcą. Czy to kiedy dostał się do PZU AZS Olsztyn, czy to po wyjeździe na roczny kontrakt do Rosji. Poza boiskiem także. Nie ukrywa np. że kiedyś koledze z drużyny wyrzucił przez okno meble. - Akurat się przeprowadzał, przyspieszyliśmy to nieco. Wcześniej wypiliśmy trochę... herbaty. Ale nikt nie miał pretensji - opowiada. W internecie kilkanaście osób prowadzi strony i blogi o Kadziewiczu. Wszystkie z nagłówkiem "najprzystojniejszy polski siatkarz". Dla agencji reklamowych jest łakomym kąskiem. - Jest wyrazisty i nie tuzinkowy - ocenia Cezary Kucharski, współpracujący z agencją Sparrow Celebrities Management. - Nie typ skandalisty, tylko inteligentnego sportowca, który budzi pozytywne emocje. Jest dobrze ubrany, świetnie wypada w mediach, takich szukamy. Kadziewicz nie ukrywa, że lubi o siebie zadbać. W jednym z telewizyjnych programów zaprowadził dziennikarza do... fryzjera. - To jest pani Justyna, jestem u niej przynajmniej raz na dwa tygodnie - zwrócił się do kamery.

polscy siatkarze

Anegdoty nie do opowiadania

Trenerzy nie mają ostatnio z nim kłopotów, choć sam Kadziewicz przyznaje: - Potrzeba dużo cierpliwości, żeby przeżyć ze mną dzień, dwa, co dopiero ty dzień. - To nie do końca tak, bo "Kadziu" nauczył się podporządkowywać w grupie - uważa Alojzy Świderek, drugi trener reprezentacji. - To ważne, bo on ma z charakter. Nie odpuszcza nikomu i nigdy. Zawsze ma swoje zdanie. Nie którzy szkoleniowcy widzą to inaczej, choć nie chcą mówić pod nazwiskiem: - Będzie się do ciebie śmiał, a później rzuci ci się do gardła i przegryzie tętnicę. Kadziewicz nie ukrywa, że nie jest i nie będzie grzecznym chłopcem. "Nie lubię siedzieć w domu. Po meczach wychodzę do restauracji albo do kina" - mówi w wywiadach. Znajomi opowiadają, że "Kadziu" lubi wypić drinka i rzucić parę żetonów na stół w kasynie. Ale w reprezentacji mówią o Kadziewiczu niechętnie. Boją się, że mu się narażą, a "prawie żadna z anegdot nie nadaje się do prasy". - Łukasza znają z wybryków, więc przypięto mu łatkę, którą trudno teraz oderwać - uważa Ignaczak. - Ludzie sukcesu mają swój charakter. W drużynie inni muszą go zaakceptować. Ignaczak wie, o czym mówi. Koledzy z kadry ciągle wspominają, że on i Kadziewicz to mieszanka wybuchowa. Nie raz doszło między nimi do... - Głośnej wymiany poglądów - twierdzi Ignaczak. - Też nie należę do ludzi, którzy ustępują, więc czasami takie męskie rozmowy się przydają, a to pomaga. Czy jesteśmy parą trudnych przyjaciół? Można nas czasem spotkać na pizzy albo grillu...

kadziewicz

Balanga? Nie u Lozano

Kadziewicza i Ignaczaka można było też spotkać w pewną olsztyńską noc. Było lato 2005 r. Reprezentacja Polski, którą od kilku miesięcy prowadził Argentyńczyk Raul Lozano, przyjechała do Olsztyna na Memoriał Huberta Wagnera. Po ostatnim meczu selekcjoner wybierał skład na mistrzostwa Europy. Na konferencji szok, bo Lozano nie wyczytał nazwisk Andrzeja Stelmacha, Ignaczaka i Kadziewicza, czołowych wówczas siatkarzy. Co się stało? Zamiast siedzieć w hotelu, wspomniana trójka wyszła bez wiedzy trenera do miasta. Wrócili nad ranem, nie wszyscy trzeźwi. Wiadomo, że zaliczyli najpopularniejsze kluby w centrum - m.in. Pestkę. Oprowadzał Kadziewicz, zna przecież Olsztyn jak mało kto. Na początku był bunt, ale Kadziewicz pierwszy zorientował się, że nie tędy droga. - Przepraszam kolegów, zawiodłem ich. Decyzja Lozano była słuszna, bo dzięki niej reszta zespołu zaczęła postrzegać siebie jako wartość. Jesteśmy na pierwszych stronach gazet i trzeba zastanowić się dwa razy, zanim zrobi się coś głupiego - powiedział w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej", czym zaskoczył nawet najbliższych znajomych. Po roku Lozano znów powołał Kadziewicza, a kibice twierdzą, że od olsztyńskiego incydentu zmienił się nie on do poznania. Waży słowa, zastanawia się, co powiedzieć. Czasem do przesady. Na mistrzostwach świata w Japonii po najlepszym meczu z Rosją zaczął od wyliczania własnych błędów. - Bo "Kadziu" ma dwie twarze - uważa trener, który z nim pracował. - Jest krnąbrny, ale inteligentny. Umie rozrabiać, ale też dobrze się sprzedać. Z gościa, który mówił, co myśli, stał się sportowcem, który myśli, co mówi. Ujmuje tym dziennikarzy, dlatego jest zawsze na czele grupy. Kadziewicz: - Nie raz w sporcie ktoś się potykał, a mimo to zostawał później wielką gwiazdą. Więc jeśli ktoś się pomyli i przewróci, to nie warto od razu go kopać.

kadziewicz

Kadziu, łamacz serc

Kibice, ale też dziennikarze lgną do Kadziewicza coraz bardziej. - Ma charyzmę - twierdzi Jerzy Mielewski, dziennikarz Polsatu. - Kochają go lub nienawidzą i tylko jedno w ogóle się nie zmienia: żadna kobieta nie przejdzie obok niego obojętnie. Kiedy nasza koleżanka Karolina Szostak robi podsumowanie rundy ligowej, kategorię "najprzystojniejsi" zawsze zaczyna od "Kadzia". Kadziewicz zapowiedział już, że po zakończeniu kariery będzie praco wał w telewizji. - Dziennikarze, miejcie się na baczności - ostrzegł w jednym z programów. Ale już w kolejnym na uwagę Mielewskiego, że na boisku był bardzo nerwowy, rzucił na wizji bez pardonu: Jureczku, pij mniej kawy, dobra?

kadra

Copyright © Agora SA